Czy w internecie istnieje czarna lista niesolidnych biur tłumaczeń?

Wraz z pojawieniem się na świecie pierwszych pieniędzy, w ludziach zakiełkowała żądza ciągłego bogacenia się – nawet wtedy, gdyby miało się to dokonać w nieuczciwy sposób. Eksperci ocenili, że starożytne srebrniki za które Judasz miał zdradzić Chrystusa byłby dzisiaj warte kilka tysięcy złotych (10-12 tys.). Z kolei biblijny talent – dawna grecka jednostka wagi i miara ilości pieniądza wyceniana jest na znacznie więcej – około milion złotych.

W czasach starożytnej Grecji czy Rzymu obowiązywały również zupełnie inne zarobki i ceny towarów. Oczywiście już wtedy możnowładcy opływali w luksusach, a ludzie ubodzy i biedni ledwo wiązali koniec z końcem. Jednakże wraz z rozpowszechnieniem pieniądza, zaczęli się też uaktywniać różni oszuści i naciągacze. Jedni kradli gdzie tylko się dało, a drudzy kombinowali oraz wykorzystywali naiwność napotkanych osób. Wiele się nie zmieniło od tamtego czasu, prawda? Chciwość nadal potrafi zamieszać w głowach ludzi wzbudzając w nich pożądanie jak największych bogactw.

Rzecz jasna powinniśmy rozróżnić pieniądze zarobione w uczciwy sposób od zwyczajnych oszustw, które niestety od wieków są domeną wielu dziedzin gospodarczych. Zdecydowana większość krajów traktuje je jako przestępstwo, za które trafia się do więzienia. Niektóre państwa stosują jednak bardzo drastyczne metody karania złodziei i oszustów, które opierają się na biciu oraz kaleczeniu delikwentów.

Nasze polskie prawo nie toleruje takiego wymierzania sprawiedliwości, zamiast tego wyznacza kary finansowe oraz pozbawienia wolności. Społeczeństwo w tej kwestii jest podzielone – pojawiły się głosy, że prawo jest stanowczo za łagodne. Inni z kolei są zdania, że obecny system sprawuje się całkiem dobrze. Patrząc jednak na skalę popełnianych na tym tle przestępstw, możemy dość do wniosku, że prawo powinno ulec pewnej reformie.

Być może wyższe kary więzienia oraz sankcje finansowe skuteczniej oddziaływałyby na potencjalnych oszustów.

Nieuczciwych ludzi spotkamy w praktycznie każdym miejscu: w pracy, na zakupach, przechodząc się przez miasto czy w internecie. Są w stanie nawet wykręcić nasz numer telefonu i podawać się za dalekich kuzynów, wnuczków, policjantów oraz przedstawicieli urzędu miasta/gminy. Przesyłają na elektroniczną skrzynkę pocztową różnego rodzaju tajemnicze wiadomości, informują o „kosmicznej wygranej”, a jedyne czego potrzebują to informacji niejawnych – numerów PESEL, kont bankowych, itp.

Oszuści wymyślają coraz oryginalniejsze metody wyłudzenia pieniędzy i niestety, często dajemy się na nie złapać. Jak temu zaradzić?

Przede wszystkim powinniśmy polegać na własnej intuicji, która nierzadko alarmuje nas, że coś jest nie tak. Następnie włączamy analityczne myślenie – dzięki temu potwierdzamy słuszność (lub nie) naszych obaw. W tym miejscu wielu osobom brakuje stanowczości. Chcemy zakończyć rozmowę/odmówić potencjalnemu oszustowi, ale nie wiemy jak to zrobić. Ten widząc nasze wahanie będzie dalej naciągał, opisywał same korzyści i mówiąc kolokwialnie – „czarował” rozmówcę. Musimy nauczyć się zatem asertywnej umiejętność odmawiania w sposób nieuległy i nieraniący innych. Rozmówca widząc, że nic nie wskóra zostawi nas w spokoju.

Skoro ludzi nieuczciwych możemy spotkać w każdym miejscu, którym przebywamy, to równie dobrze mogą się oni znajdować w siedzibach firm prywatnych. Ba! Niektóre przedsiębiorstwa działają tylko poprzez nieuczciwe praktyki. Wystarczy przypomnieć sobie słynną aferę Amber Gold, z której właściciel firmy wyprowadził grube miliony złotych.

Niestety, w tej grupie znajdują się też biura tłumaczeń, wobec których musimy wykazać się ostrożnością, zarówno w relacji klient – biuro tłumaczeń, jak i pracownik – biuro tłumaczeń.

Jednakże jak dotąd w Polsce nie funkcjonuje tzw. „czarna lista” podejrzanych i niesolidnych agencji tej branży.

Jak w takim razie mamy ich unikać? Jest na to prosty sposób.

Przy odrobinie sprytu dość łatwo możemy „prześwietlić” dane biuro tłumaczeń z którego usług zamierzamy korzystać, czy też dla którego usługi jako tłumacze zamierzamy świadczyć:

  • Przede wszystkim możemy sprawdzić, czy biuro nie figuruje w Krajowym Rejestrze Dłużników. Wystarczy jedynie zarejestrować się na stronie internetowej www.krd.pl.  Figurowanie na tej liście wystarczająco poświadczy o jakości usług i solidności biura tłumaczeń. Zatem jeżeli nasza firma figuruje na taj liście to istnieje przesłanka do tego, by w żaden sposób nie zwierać żadnych umów z taką instytucją tłumaczeniową;
  • Kolejnym krokiem jaki możemy podjąć polega rozeznaniu wśród licznych for internetowych przeznaczonych dla tłumaczy. Najlepszym przykładem jest tutaj Wywiadownia Branżowego Forum Tłumaczy. Wymieniane w tamtym miejscu opinie pozwalają nam często w sposób jednoznaczny wyrobić sobie opinię o danym biurze tłumaczeniowym. Kto jak kto, ale to środowisko będzie doskonale wiedziało o nieuczciwych praktykach agencji translacyjnych. Zastanawiające jest jednak to, że w Polsce nie funkcjonuje „czarna lista” biur tłumaczeniowych.

Czy w takim razie mamy rozumieć, że liczba nieuczciwych firm w omawianej branży jest na tyle mała, by podważyć sens stworzenia takiego niechlubnego katalogu?

Być może tak właśnie jest. Na ogół biura tłumaczeń starają się trzymać wysoki poziom usług. Zatrudniają najlepszych fachowców, a zarazem specjalistów w kilku dziedzinach. Działalność w tej branży jest po prostu tak specyficzna, że nie opłaca się „kantować” swoich klientów.

Wystarczy nawet jedna oszukana osoba, by firma znalazła się na krawędzi bankructwa. Wieść o nieuczciwym biurze rozniesie się z zadziwiającą prędkością. Dlatego też większość biur tłumaczeń stawia na jakość, staranność wykonanych zleceń oraz dobry kontakt z klientem.

Podążając tym tokiem myślenia nastawionym bardziej na praktykę – nie ma potrzeby tworzenia „czarnej listy”, ponieważ istnieją inne drogi, które prowadzą nas na ścieżki nieuczciwych biur tłumaczeń. Dla przypomnienia są to:

  • Internet – fora internetowe, portale społecznościowe, Krajowy Rejestr Dłużników;
  • Opinie zasłyszane od innych niezadowolonych klientów;
  • Ewentualnie artykuły w prasie dotyczące nieuczciwych firm tłumaczeniowych.

W Polsce funkcjonują „czarne listy” w odniesieniu do instytucji czy firm, gdzie procedery oszustwa są praktyką codzienną. Przykładem może być niechlubna lista biur turystycznych.

Skoro do tej pory taki „ranking najgorszych” nie powstał w odniesieniu do biur tłumaczeń, możemy wnioskować, że oszustwa w tej branży zdarzają się sporadycznie.

Niemniej powinniśmy być czujni. Istnieje przysłowie, które powinniśmy sobie co pewien czas przypominać – „Licho nie śpi”. To oznacza, że oszuści mogą nas spotkać w praktycznie każdym czasie i w każdym miejscu – również w biurze tłumaczeń. Ważne jednak jest to, by nie tracić czujności i reagować na każdy niepokojący sygnał.

W ten sposób uratujemy nie tylko swoje pieniądze, ale również innych nieświadomych klientów.

Oceń wpis!
[Ocen: 1 Średnia: 5]